troche off topic, ale juz normalnie nei moge patrzec na mordy Kaczynskich, Dornow, Gosiewskich i najwiekszego debila w tym gronie czyli Cymanskiego...Jak slucham po raz anty o ukladach, spiskach, atakach z kazdej strony na biedny PIS to mi sie noz w kieszeni otwiera kto glosowal na tych cymbalow. Ponizej fajny list ktory dostalem mailem z wczorajszej GW - nic pewno nie pomoze, ale w koncu cos trzeba zaczac robic bo to co te oszolomy wyprawiaja przekracza wszelkie granice.
Jesli zgadzacie sie - wyslijcie do jak najwiekszej liczby swoich znajomych..
http://serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,34474,3207383.html
Balcerowicz musi zostać
Wreszcie doczekałem, że Balcerowicz tłumaczy się przed posłami - triumfował Andrzej Lepper podczas piątkowej debaty sejmowej, w której występował szef NBP.
Fot. Wojciech Surdziel / AG
ZOBACZ TAKŻE
* Komisja prześwietli działalność NBP? (13-03-06, 00:00)
Konrad Mońko 13-03-2006 , ostatnia aktualizacja 13-03-2006 12:53
Są w Polsce ludzie, którzy nie wstydzą się opowiedzieć za polityką Balcerowicza, za ciężką pracą, za misją inteligencji zmuszonej do tworzenia klasy średniej
Jestem radcą prawnym, pracuję w amerykańskiej kancelarii. Polityka mnie nie interesuje. Ciężko haruję, dobrze zarabiam. Co miesiąc płacę takie podatki, że prawie pensja posła by się uzbierała. Ale polityka mnie nie interesuje. Gospodarka ma silne fundamenty, moje oszczędności mają wartość - więc polityka mnie nie interesuje. Telewizję przestałem oglądać. Ale czytam gazety i wiem, co się dzieje. Haruję, zarabiam, wieczorami bawię się z dzieckiem. Reszta mnie nie interesuje.
Do czasu. Co skłania takiego abnegata do napisania emocjonalnego listu do redaktora "Gazety"? Problem, który się nazywa Balcerowicz.
Bo Balcerowicz musi zostać.
Dzisiaj, 10 marca 2006 r., facet z blokad prowadzi obrady w parlamencie mojego kraju i chami się wobec Balcerowicza, tego, który jest dla mnie symbolem silnej złotówki. Ciężko zarabiam te złotówki. I doceniam to, że ten twardy, wszystkowiedzący, wywyższający się i despotyczny Balcerowicz gwarantuje mi niezachwianą wartość moich cholernych złotówek.
Jeśli Lepper mówi bezkarnie od lat - mamy demokrację, ale on nawet o nią nie walczył - że "Balcerowicz musi odejść", to ja mówię dzisiaj: "Balcerowicz musi ZOSTAĆ". Również dla dobra tego faceta, którego sposobem na biznes jest niepłacenie długów, bo i tak zostaną umorzone.
Balcerowicz, niestety, nie zostanie. Ale kilkaset tysięcy biznesmenów utrzymujących nasz kraj będzie musiało sprostać wyzwaniom, jakie przyniesie nam era pobalcerowiczowska, od stycznia 2007. Wyzwaniom rzuconym naszym złotówkom, które mogą się zamienić w dodrukowywany papier, bo właściwie to obiecuje nam dzisiejszy zwycięski układ stabilizacyjny.
Na forum "Gazety" pojawił się post "Balcerowicz musi zostać". Daję głowę, że tak myśli może nawet kilka milionów ludzi w Polsce. "Gazeta" ma możliwość pokazania tego "zjawiska" - i bardzo Cię proszę o przekazanie tej obserwacji Redakcji.
Napiszcie, że są w Polsce ludzie, którzy nie wstydzą się opowiedzieć za polityką Balcerowicza, za nim jako ikoną polskich przemian, za profesjonałem, za złotówką, za ostatnimi 17 latami. Za ciężką pracą, za misją inteligencji zmuszonej do tworzenia klasy średniej, za stabilną walutą i za niezgodą na gmeranie w wolnym rynku przez nieuków i niespełnionych rewolucjonistów.
Napiszcie o nas, beneficjentach przemian po 1989 roku, o zbyt zajętych, żeby poważnie traktować pękatego, drągala i napoleona (czyż Niesiołowski nie jest ostatnio w formie, te epitety są doprawdy wyśmienite!). O tych, co się nie mieszają, ale w którymś momencie i w nich coś pęka.
We mnie dzisiaj coś pęka. Jak komuniści doszli do władzy w 2001, to narzekaliśmy (Millery i Pęczaki pokazali, że słusznie), ale w gruncie rzeczy się nie baliśmy. Dzisiaj ja się boję, moi koledzy z grona mailowych hardkorowców od spamu, ładnych pań i Chucka Norrisa też poważnieją i mówią, że się boją.
I gadamy o tym w "grupie dyskusyjnej" - sami trzydziestokilkulatkowie, ludzie sukcesu, zasadniczo zabezpieczeni materialnie, wolne zawody, kadra menedżerska. I postanawiamy, że szukamy sposobu na nagłośnienie tego strachu.
Chcemy, żeby zostało coś z Balcerowicza, skoro on sam nie może. Chcemy też jemu w ten sposób okazać wdzięczność - za stabilną walutę, gospodarkę rynkową, nasz indywidualny dobrobyt. I niech ma satysfakcję, że jego występu w Sejmie niektórzy słuchali z trwogą i zażenowaniem, ale z życzliwością dla niego.
Nie jest sam w niezgodzie na nieuctwo, chamstwo i cynizm pozwalający politykom grzebać w naszych portfelach.
Nagłośnijcie nas - te kilkaset tysięcy ma prawo poczuć jakąś spontaniczną wspólnotę. Napiszcie, że nie wszyscy go potępiają. Nawet jeśli jest nas mniej, to jak geje - mamy swoje prawa, prawda?
____
*** Ten list napisał do mnie przyjaciel ze studiów. Razem przez kilka lat zmagaliśmy się z prawem cywilnym czy karnym, chodziliśmy na piwo i dyskutowaliśmy o życiu, wszechświecie i całej reszcie. Życie rzuciło nas w różne miejsca - Konrad został w Trójmieście, ja wylądowałem w Warszawie. Nie widzieliśmy się od dziesięciu lat. Wczoraj list od niego znalazłem w mojej skrzynce mailowej.
Łukasz Lipiński, redaktor "Gazety"